33 Zjazd Klubów Posokowca – relacja

33 Zjazd Klubów Posokowca – członków Międzynarodowego Związku Posokowców – (Der Internationale Schweisshundverband – ISHV) 7-11 listopad, Keszthely – Węgry.

 W dwa dni po zakończeniu Memoriału im. B. Gierszewskiego delegacja Klubu Posokowca wyjechała na Węgry gdzie odbył się 33 Zjazd Klubów Posokowca należących do Międzynarodowego Związku Posokowców – ISHV, organizacji założonej w 1930 roku, do której od 1997 roku należy również nasz Klub Posokowca. Organizatorem zjazdu był Węgierski Klub Posokowca – Magyar Véreb Egylet. Centrum zjazdowe mieściło się w hotelu Helikon, położonym nad brzegiem Balatonu w mieście Keszthely. Hotel wypełniony został po brzegi przez miłośników posokowców. W sumie ponad 300 osób z klubów posokowca z Austrii, Niemiec, Francji, Norwegii, Szwajcarii, Czech, Słowacji, Słowenii, Włoch, Rumunii, Węgier i Polski.

Z Polski na Zjazd przyjechała 10-cio osobowa delegacja Klubu Posokowca,w skład której wchodzili; Prezes Klubu Wojciech Galwas, V-ce Prezesi Zbigniew Skrzek i Wojciech Łażewski, sędziowie kynologiczni; Zbigniew Didoch, Tadeusz Wójcik, Jakub Rudziński, Zbigniew Skrzek oraz członkowie klubu; Wiesław Burdzy, Grzegorz Sęk, Bartłomiej Możdżeń, a także Krzysztof Szafrański ze swoim posokowcem.

Równolegle ze Zjazdem odbywał się konkurs pracy posokowców na tropach postrzałków zwierzyny grubej. Wzięło w nim udział 12 posokowców z poszczególnych klubów członkowskich. Wśród nich przewodnik Krzysztof Szafrański z Opolszczyzny, z 4 letnim posokowcem bawarskim BARY Leśny Akord. Na poprzednim Memoriale im. B. Gierszewskiego Krzysiek z Barym uzyskali dyplom I stopnia, stąd ich nominacja na konkurs w ramach Zjazdu ISHV. Pracę psów przy poszukiwaniu postrzałków oceniały 3 lub 4 osobowe, międzynarodowe komisje sędziowskie – łącznie ponad 50-ciu sędziów.

W czwartek po przyjeździe, w hotelowym holu odbyła się prezentacja biorących udział w konkursie przewodników i posokowców. Dokonany został również przydział sędziów do poszczególnych zespołów.

W piątek rano, w parku nad brzegiem Balatonu, przy dźwiękach sygnałów łowieckich odbyło się uroczyste otwarcie konkursu posokowców.

Piątek to również wielogodzinne zebrania i narady klubów członkowskich, trwające od rana do kolacji. Odbyło się Zebranie Doradców Hodowlanych, Zebranie Zarządu ISHV z Prezesami Klubów, Zebranie Światowego Związku Posokowca Bawarskiego.

W tym czasie część posokowców rozjechała się do prac w rewirach położonych do 100 km od Keszthely. Do pracy pojechał również Krzysztof Szafrański, który wylosował postrzeloną poprzedniego dnia w przedni badyl łanię jelenia. Po podłożeniu psa na zestrzał Bary, pomimo widocznej farby, pracował niechętnie oglądając się na przewodnika. Trop zaprowadził do młodnika, z którego podniosły się dwie sztuki zdrowej zwierzyny. Farba się skończyła, dalsze próby odnalezienia postrzałka nie przyniosły rezultatu. Niechęć Barego do pracy tłumaczyliśmy brakiem „odwiatru śmierci” rannej zwierzyny.

W doskonałych humorach wrócili z poszukiwań Czesi. Radek Hasenhörl z psem Cesar z Novodomských bažin ( w którego żyłach płynie polska krew), po doskonałej pracy z gonem i stanowieniem cieszył się z uzyskania dyplomu I stopnia z rewelacyjnym wynikiem 203 punkty.

W sobotę Krzyśkowi przydzielono pracę w łowisku odległym 60 km od Keszthely. Jedziemy i my. W ekipie sędziowskiej znaleźli się sędziowie z Węgier, Francji, Szwajcarii i Niemiec. Jadący z nami sędzia z Węgier stwierdził, że będzie to praca na cielaku jelenia, postrzelonym poprzedniego dnia w przedni badyl. W tym samym kierunku podążało kilkanaście samochodów, myśleliśmy że jadą na inne poszukiwania. Po drodze spotykamy się z myśliwym, który postrzelił cielaka. Jedziemy za nim do domku myśliwskiego, a za nami wszystkie samochody. Z nich wysypuje się korona licząca ponad 50 osób oraz ekipa telewizji węgierskiej. Okazuje się, że wszyscy przyjechali oglądać pracę posokowca z Polski. Po Węgrzech rozeszła się już fama o memoriale im. B. Gierszewskiego, naszych dobrych łowiskach i posokowcach. Trochę nas ta ilość ludzi przeraziła. Dojeżdżamy na miejsce zestrzału, pogoda piękna, ciepło – 18 stopni, słoneczko przygrzewa. Krzysiek uzbraja Barego w osprzęt GPS i wraz z sędziami, ekipą sędziowską, naszym tłumaczem, myśliwym i TV ruszają w kierunku zestrzału. Za nimi cała korona na czele z nami.

Dochodzą do przecinki leśnej, na której strzelano do cielaka. Las liściasty, olchy i akacje, podszyty jeżynami i pokrzywami. Poprzedniego dnia myśliwy strzelał do cielaka wśród chmary jeleni. Po oddaniu strzału cielę odeszło utykając na przedni badyl. Na zestrzale myśliwy znalazł farbę, oznaczając zestrzał. Poszukiwania cielaka nic nie dały, więc wezwano ekipę z ISHV. Krzysiek sprawdził na zestrzale zaschniętą farbę, podłożył Barego, który po zatoczeniu wolty „przyspawał się” do tropu. Ruszyli, my z koroną podglądamy pracę z odległości ok. 100m. Dobrze, że las liściasty i widzimy Krzyśka co jakiś czas podnoszącego rękę, sygnalizującego odnalezienie farby, którą oznacza sędzia zawiązując kolorową wstążkę. Po jakimś czasie oddalają się w głąb lasu. W czasie pracy tuż obok ścieżki tropowej podniosły się dwa jelenie byki, nie deprymując jednak zbytnio Barego, a w zasadzie Portosa, bo tak jest prywatnie nazywany. W końcu znaleźli sfarbowane łoże, po nim drugie, a po chwili z jeżyn i pokrzyw podniosło się cielę uchodząc w szybkim tempie. Sędziowie początkowo nie pozwalają puścić psa w gon, twierdząc, że to zdrowa sztuka. Jeden z sędziów idący nieco z boku zauważył jednak przestrzelony badyl. Portos uzyskuje zgodę na puszczenie w gon, cielę jest jednak już daleko, pies podążył jego tropem. GPS pokazuje, że pies oddalił się na odległość ponad 1 km i na tym zasięg się urwał.

Sędziowie przywołują koronę i w kilkadziesiąt osób podążamy wg wskazań GPS. Dochodzimy do granicy rewiru. Węgrzy muszą poinformować sąsiadów, że na ich terenie będziemy kontynuować dochodzenie postrzałka. W tym czasie Krzysiek podchodzi do granicznego rowu z wodą oznajmiając po chwili, że słyszy Portosa głoszącego postrzałka. Trochę czasu zajmuje dodzwonienie się do sąsiadów i sforsowanie zabagnionego rowu. Dalej podążają już tylko przewodnik i sędziowie. My z koroną czekamy, słysząc jednak co jakiś czas w odległym lesie za polami głoszącego posokowca. Czas się dłuży niemiłosiernie, ale w końcu dobiega do naszych uszu odgłos odległego strzału łaski.

Po powrocie do samochodów dowiadujemy się z relacji sędziów, że najpierw Portos stanowił postrzałka w trzcinowisku, potem odprowadził go jeszcze dalej, stanowiąc w końcu na leśnej drodze, skąd nie pozwolił już mu się ruszyć do czasu oddania przez Krzyśka strzału łaski w kark. Po strzale Portos pozostał przy cielaku broniąc dostępu do niego.

Po powrocie do domku myśliwskiego, po dyskusji sędziów, oznajmili nam że praca Krzyśka i jego posokowca kwalifikuje się na dyplom I stopnia, a ostateczna punktacja zostanie podana po mającej się odbyć wieczorem odprawie wszystkich sędziów. Jaka by ona jednak nie była, jesteśmy bardzo zadowoleni, że praca zakończyła się dojściem i dostrzeleniem postrzałka.

Wracamy do Keszthely, gdzie sędziowie na podstawie skomplikowanego Regulaminu Próby Głównej ISHV zaczęli obliczać punktację. Przy ocenie pracy na otoku prócz czasu i długości tropu bierze się pod uwagę warunki pogodowe, rodzaj podłoża, rodzaj tropu (tropy powrotne, pętle, ostre załamania), ocenia chęć podjęcia tropu, pracę dolnym wiatrem, zdolność korygowania błędów, współpracę z przewodnikiem, możliwość kontroli pracy psa na podstawie farby i innych śladów. Ocenia się gon biorąc pod uwagę, czy na oko, czy po tropie, rodzaj głosu w gonie, utrudnienia w postaci tropów innej zdrowej lub rannej zwierzyny, przeszkody terenowe, akweny wodne, drogi, miejscowości, itp… W czasie stanowienia na ocenę wpływa głos, jego głośność, częstotliwość, sposób osaczenia i wytrwałość. W końcu ogłaszają werdykt. Praca na otoku, po prawie 21 godzinach od postrzelenia, na odcinku 600 metrów została oceniona na 3,5 pkt. Gon na dystansie 4 km, oceniono na 3,5 pkt. Ponad 0,5 godzinne stanowienie – ocena 4, zachowanie psa przy martwej zwierzynie – ocena 4. Łącznie 204 punkty, co daje 1 lokatę na sobotni wieczór. Pozostaje jednak cały dzień pracy innych posokowców w niedzielę. Jesteśmy już jednak szczęśliwi z osiągniętego, po raz pierwszy tak wysokiego wyniku.

Niedziela nie przynosi zmian w klasyfikacji. Zakończenie konkursu, ogłoszenie wyników to czas naszego sukcesu. Cztery psy osiągnęły dyplomy pierwszego stopnia. Na lokacie 5 i 6 posokowce z dyplomami II stopnia. Lokata 3 to ex-aequo posokowiec hanowerski z niemieckiego Verein Hirschmann i posokowiec hanowerski z Austrii, prowadzony przez 75-cio letniego przewodnika. Lokata 2 – Cesar z Novodomskych bazin Radka Hasenhörla z Czech. 6 posokowców pozostało bez dyplomu.

Lokata 1, dyplom I stopnia, 204 pkt – Krzysztof Szafrański z posokowcem bawarskim BARY Leśny Akord – POLSKA. Wśród wielu nagród, jakie odebrał Krzysiek znalazł się również odstrzał na daniela byka w najlepszym węgierskim łowisku w czasie przyszłorocznego bekowiska.

Po 16 latach członkostwa w ISHV nasz Klub Posokowca doczekał się zwycięstwa w tym najbardziej prestiżowym konkursie posokowców.

 

Pisząc tą relację chciałem podzielić się z Czytelnikami sukcesami jakie odnoszą klubowe posokowce zarówno na arenie krajowej jak i międzynarodowej. Przede wszystkim chciałbym jednak uzmysłowić myśliwym, jaką rolę ogrywają prawidłowo ułożone posokowce w łowiskach bogatych w zwierzynę grubą. Nie każda praca kończy się sukcesem, nie każdy postrzałek jest do dojścia, nie każdy posokowiec zostaje „profesorem”. Ułożenie posokowca to trudny i złożony proces, ale prace jakie wykonują w łowiskach są nie do przecenienia zarówno pod względem etycznym jak i ekonomicznym.

 

Wojciech Galwas